Tak na
dobry początek coś krótkiego i lekkiego. Miłego czytania!
❀‿❀
Mateusz
obudził się o tej samej godzinie co zwykle, jak zwykle zjadł w pośpiechu
śniadanie, poszedł na przystanek – ten co zwykle... W szkole unikał
znienawidzonego kolegi Michała - jak zwykle, na lekcjach jak zwykle wpatrywał
się nieprzytomnym wzrokiem w ściany, na kilku lekcjach jego celem obserwacji
była twarz pewnej -niegdyś bliskiej mu- dziewczyny, a to wszystko jak zwykle.
Monotonia w życiu dawała mu się silnie we znaki.
Po szkole
Mateusz jak zwykle poszedł do Biedronki, było dużo ludzi, więc tylko porozglądał
się po półkach i wyszedł. Dzień był chłodny, ale czuć było wiosenny podmuch
wiatru. Nastolatek już miał jak zwykle iść na przystanek, gdzie spotkałby
Michała, jednak gdy tylko zobaczył kontury jego sylwetki, zmienił zdanie. Coś w
nim od jakiegoś czasu się ciągle burzyło i czuł, że jeden fałszywy ruch kolegi,
a Mateusz straciłby cierpliwość. Natychmiast zawrócił i znowu wszedł do supermarketu.
Po raz kolejny chodził między regałami, które były takie jak zwykle.
Gdy tak
szedł, coraz mniej zainteresowany otoczeniem, zobaczył parę regałów dalej swoją
byłą dziewczynę, rozmawiającą wesoło z jakimś wysokim ciemnowłosym chłopakiem,
Mateusz zerkał na nią co chwilę, tracąc zupełnie kontakt z rzeczywistością, gdy
wtem... wpadł na kogoś. Rozejrzał się zdezorientowany, przed nim leżała na
ziemi dziewczyna, nieco niższa od niego. Była to szatynka, której oczy miały
rzadko spotykany, złotawy odcień. Miała delikatne, niemal dziecięce rysy
twarzy, była bardzo ładna, a lekko kręcone włosy, opadały jej na szczupłe
ramionka. Dziewczyna miała na sobie podkreślający figurę top i brązowy
sweterek, a także obcisłe zielone spodnie. Zapatrzony Mateusz dopiero po kilku
sekundach zdał sobie sprawę, że powinien pomóc wstać poszkodowanej, szybko
podał jej rękę, a ona podziękowała z uśmiechem.
– Przepraszam... Zamyśliłem się trochę – powiedział
zawstydzony Mateusz.
– Nic nie szkodzi – odparła dziewczyna,
podnosząc wyżej kąciki ust, a po chwili zerknęła na niego figlarnie i dodała. -
Wybaczę Ci ten haniebny uczynek, jak zaprosisz mnie na pizzę.
Chłopak
spojrzał szeroko otwartymi oczami na nastolatkę, ale po chwili również się
uśmiechnął i powiedział:
– Ok, niech będzie.
– W co się tak wpatrywałeś? – zapytała nowa
znajoma, której uśmiech nie schodził z twarzy, miała urocze dołeczki w
policzkach.
– Mmm... – Mateusz zawahał się, a nowa znajoma
natychmiast zrozumiała.
– Ok, nie pytałam. To jak, kiedy idziemy na tą
pizzę?
– A kiedy chcesz?
– Jutro?
– Nie ma sprawy, ale tak w ogóle, jak Ty masz
na imię?
– Zgadnij – powiedziała zupełnie poważnie
dziewczyna, ale widząc skonsternowaną minę Mateusza wybuchła śmiechem. – Okej,
to ja zgaduję pierwsza.
I od tej
chwili, przez pół godziny, para stała w sklepie śmiejąc się z pomysłów na
imiona. Pierwsza zgadła dziewczyna i zawołała, puszczając oko do towarzysza.
– Nel wygraaałaa!
Mateusz,
który czuł się w towarzystwie dziewczyny jakby znali się od zawsze, powiedział rozbawiony:
– Czyżbyś miała na imię Nel?
– Skąd wiedziałeś? – zapytała dziewczyna,
ukazując w uśmiechu białe ząbki.
– Intuicja.
3 lata później
Mateusz jak
zwykle obudził się wcześniej rano, zjadł naprędce śniadanie i pobiegł do auta.
Wsiadł za kierownicę i jak zwykle pojechał do Olkusza. Jak zwykle podjechał pod
blok, z którego jak każdego dnia wybiegła siedemnastoletnia dziewczyna, cała w
uśmiechach.
Chłopak,
jak tylko nastolatka wsiadła do auta, pochylił się i dał buziaka ukochanej, a
ona jak każdego dnia odwzajemniła entuzjastycznie pocałunek. Jak każdego dnia
Mateusz wyruszył pod liceum i po chwili wysiadł, aby przytulić mocno
dziewczynę. Kolejny pocałunek i wtedy zadźwięczał dzwonek na pierwszą lekcje.
– Do zobaczenia, Nel! – wykrzyknął Mateusz i
pojechał do swojej szkoły, żeby jak zwykle spóźnić się na pierwszą lekcje i
opowiadać że auto nie chciało zapalić.
„Monotonia
jednak wcale nie jest taka zła”, myślał jak każdego dnia, od trzech lat...
Coś innego, podoba mi się i na pewno zostanę na dłużej :)
OdpowiedzUsuńZapraszam do siebie
http://wiele-swiatow.blogspot.com/
Dziękuję! :*
UsuńNa pewno zajrzę również do Ciebie. :D
Jaka słodka historia! Świetna, bardzo przyjemna, lekka w czytaniu. Miałam pisać o jej przewidywalności, ale chyba to jest w niej właśnie bardzo dobre :) Jak na luźną historię to jest super :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Tośka z Podniebne marzenie
Dziękuję bardzo i również pozdrawiam! :*
UsuńBlog został dodany do Katalogu Euforia.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, taasteful. ♥
Przez przypadek trafiłam tutaj do Ciebie , ale powiem , że bardzo mi się podoba taki pomysł na bloga .
OdpowiedzUsuńFajnie , bo nie będzie nudno a wierzę , że urozmaicisz tę stronę jeszcze wieloma innymi oryginalnymi wpisami .
Powyższe opowiadanie jest świetnie napisane . Lekko , płynnie , miło się czyta a to najważniejsze dla czytelników . Wystrzegasz się także błędów i to głównie dlatego tutaj też zostanę na dłużej z uśmiechem na ustach .
Być może zgodzę się , że jest ono przewidywalne , ale wg mnie to pokazuje dosadniej , że ta tytułowa monotonia nie jest zła . Taki był zamysł , prawda ?
Zostaję na dłużej i czekam jakie nowości dla nas wymyślisz .
Pozdrawiam, MiMka :*
Dziękuję bardzo! :D
UsuńTaki miałam zamysł, tym bardziej dziękuję za zrozumienie! :*
Również pozdrawiam cieplutko! :3
Szczerze? Nie porwało mnie. Opowiadanie jest bardzo przewidywalne, banalne i przez to takie... nijakie. Sama historia o przypadkowym spotkaniu i 'big love forever', które z tego wynikło, nie jest zła - jeśli byłaby jednym z wątków czy wydarzeń w jakiejś, na przykład, powieści. Natomiast jako 'samodzielne' opowiadanie - nie przemawia do mnie kompletnie. Tam tak naprawdę nic się dzieje - bo co? Spiknęli się w biedronce, on ją przez przypadek potrącił, potem poszli na pizzę i od tego czasu są razem. No, fajnie, ale co z tego?
OdpowiedzUsuńOwszem, to opowiadanie można spokojnie przeczytać bez bólu i oczopląsu spowodowanego stadem niepotrzebnych przecinków - bo fakt, styl masz niezły, czyta się całkiem przyjemnie. Ale czyta się, czyta... i nic. Nic nie zostaje w głowie, nie pobudza do przemyśleń, nie zostawia jakiejś ciekawej puenty. Nie ma tego 'czegoś', co stwarzałoby choćby malutki cień szansy, że czytelnik to przeczyta i zanim wyjdzie z Twojego bloga, to coś do tego Twojego dzieła 'poczuje'. Takimi historyjkami się nie wybijesz. Każdy przeczyta i zapomni, bo nie ma tu niczego, co by przyciągało.
Nie mówię, że jest źle w sensie takim, że np. nie masz talentu (albo że go w tym opowiadaniu nie ukazałaś) czy że, nie wiem, masz okropny styl. Nie - warsztatowo jest całkiem ok. Ale to opowiadanie tylko sobie jest. Jak pisałam - można 'bezboleśnie' i całkiem lekko i płynnie przez nie przejść, ale po prostu sobie jest - nie zaskakuje, nie ma efektu 'wow', nie daje kopa do przemyślenia, nie bawi, nie smuci, nie wzbudza żadnych emocji, refleksji. Po prostu sobie jest. A gdyby go nie było, zapewne nikt by się nie przejął. A chyba nie o to chodzi. :)
Nie potraktuj tego jako krytykę - bo moim celem nie było zganienie Cię albo sprawienie, że poczujesz się źle. Raczej chciałam Ci pokazać, że czasem warto pisać coś dłużej, dopracować, przemyśleć i może stworzyć jedno opowiadanie/powieść/whatever zamiast dziesięciu, ale niech to będzie coś, co zostanie w czytelnikach, a nie będzie tylko jednym z wielu.
Pozdrawiam. :)
Dziękuję bardzo, za szczerą opinię! :)
UsuńWiem, że opowiadanie jest przewidywalne, nic zaskakującego, porywającego, mam zamiar pisać również bardziej rozbudowane i mniej przesłodzone historie, ale wyszłam z najwyraźniej błędnego założenia, że na początek lepsze będzie coś raczej błahego...
Nie chcę pisać jednej długiej historii, bo właściwie taką piszę na innym blogu z tym że fanfiction, ten blog założyłam po to żeby ćwiczyć się w pisaniu różnych tekstów i mam nadzieję, że będzie lepiej. ;)
Jeszcze raz dziękuję i pozdrawiam! <3
No to na pewno będę wpadać i czytać. :)
UsuńNo i ja nie powiedziałam, że to złe - po prostu wzięłaś sobie trochę zbyt oklepany i banalny temat. :)
A jakie fanfiction piszesz? Co prawda, ten gatunek nie jest moim ulubionym, ale chętnie zajrzę, :)
Bardzo mi miło! :)
UsuńFanfiction Harry'ego Pottera, ale myślę, że możesz spokojnie przeczytać nawet jeśli nie lubisz takich historii, bo mam swoich bohaterów, swoją magiczną szkołę, jedynie świat zapożyczyłam od pani Rowling. ;)
W każdym razie, zapraszam: http://polskaszkolamagii.blogspot.com/
Witam!
OdpowiedzUsuńPozwolę sobie powiedzieć, że tekst dupy nie urywa. Setki takich było, setki takich jest i setki takich będzie. Jednak podoba mi się twój rzut oka na monotonię ludzkiego życia. Mogłaś się na tym wątku bardziej skupić niż na samym wyidealizowanym związku. Jak na tak głęboki i rozbudowany temat tekst jest stanowczo zbyt krótki, zbyt ogólnikowy. Monotonia sama w sobie nie jest niczym złym. Zależy tylko czego dotyczy i jak bardzo się w nią wciągniemy. To tutaj pokazałaś. Ale zabrakło mi czegoś, tego czegoś co warunkuje zakochanie od pierwszego spojrzenia.
Jeszcze tu na pewno wrócę! Nie chcę cię skreślać po jednej twórczości, bo masz potencjał. Dlatego czekam, aż pokażesz nam coś jeszcze ^^
Pozdrawiam, Alessa :*
we-die-through-the-whole-life.blogspot.com
Zdaję sobie sprawę, że tekst jest po prostu.. zwykły. Ot takie kolejne romansidło, jednak czasami potrzebuję napisać coś sielankowego, no i wyszłam z założenia, że taka lekka historyjka będzie dobra na początek.. ;)
UsuńDziękuję bardzo za szczerą opinię i cieszę się, że będziesz tu zaglądać! :3
Również pozdrawiam cieplutko! :*
A mi się bardzo podobało :D
OdpowiedzUsuńKocham wszystko, co napiszesz - i dobrze o ty wiesz.
To opowiadanie sprawiło, że na moich ustach pojawił się uśmiech i zrobiło mi się cieplej na serduszku...
Było króciutkie i naprawdę przyjemne!
Kocham cię! Buziaki, skarbie! <3
Taką samą reakcje wywołały u mnie Twoje cudowne komentarze!
UsuńDziękuję, Murzynku! :*
Kocham <3
Wspominałem coś, że tego typu opowiadania chwytają mnie za serce? :D
OdpowiedzUsuńŚwietny pomysł i przesłanie, w trochę za bardzo cukierkowatej formie, jak dla mnie. Chodzi mi głównie o początek. O tą pierwszą definicję monotomi, jako coś strasznego. Według mnie powinno być więcej tego "jak zwykle" - albo inaczej: powinno być tyle ile jest, ale bardziej przybijające smutkiem. No ale końcówka miodzio. Pomysł supi. Przesłanie mega (wiem, powtarzam się :p)!
Teraz trochę o błędach, w sumie w jednym słowie: Interpunkcja! :D
No i to tyle :p
Ostatnio dodane opko przeczytam chyba w nocy, bo to byłoby dla mnie za dużo - za dużo emocji, przez co bym ciągle rozmyślał nad jednym, a to nie jest dobre, gdy się ma kupę obowiązków XD
http://zapiskizwyobrazni.blogspot.com/
Pozdrawiam!