wtorek, 29 grudnia 2015

Kreatywne spojrzenie cz. 2



Przedstawiam Wam drugą część opowiadania uczestniczącego w wyzwaniu „Kreatywne spojrzenie”. Pierwszą część możecie znaleźć tu: "Tryton, Zjawa i Wampir… Taka sytuacja.”. W tym miesiącu hasłami były: woda z sokiem, coś niebieskiego i słowa „plotka rozrasta się po drodze”. Miłego czytania! <3

Kim jest Stanisław?


Mateusz

Gdy rano otworzyłem oczy, już wiedziałem, że to będzie ciężki dzień. Przede mną lewitowała, parę centymetrów nad poduszką, piramidka wielkości paznokcia. Był to tak zwany Fiks, czyli wiadomość od przywódcy wszystkich istot nadprzyrodzonych – Sfinksa.

Można by powiedzieć, iż Sfinks sprawuje władzę dyktatorską, każdy musi być mu stu procentowo podporządkowany, jednak jest on najmądrzejszym stworzeniem na Ziemi i jako jedyny jest w stanie rządzić i osądzać sprawiedliwie, bez względu na okoliczności. Muszę przyznać, że Sfinks jest dla mnie swego rodzaju wzorem. Potrafi być zarazem wyrozumiały i bezlitosny, to rzadka umiejętność.

Ale wracając do Fiksa. Gdy dotknąłem go palcem, zaświecił się i tubalny, przenikliwy głos oznajmił:

 – Sfinks przydziela misję. Proszę o pojawienie się w jego królestwie o godzinie szesnastej. Z wyrazami szacunku, Marta Pętlik – sekretarka. – Fiks zniknął.

Uśmiechnąłem się do siebie. Bo czy to nie jest zabawne, że istota żyjąca od tysięcy lat ma sekretarkę? Oczywiście, nie jest ona ludzką kobietą, jest Krasnoludką.

W końcu wstałem, przeciągając się leniwie i wziąłem do ręki niebieski długopis, którym zapisałem sobie na ręce godzinę wizyty u Sfinksa. Miałem dość słabą pamięć, więc lepiej dmuchać na zimnego Sfinksa, niż sparzyć się gorącym.

Swoją drogą, niesamowicie dziwnie żyje się na powierzchni, śpi w zwykłym łóżku i żyje w zupełnie suchym pomieszczeniu, kiedy wychowało się w oceanie wśród innych Trytonów…

***

Emilia

Szłam w kierunku wody. Byłam kompletnie naga, ale nie przeszkadzało mi to. Na głowie miałam wianek z różnokolorowych kwiatów. Czułam się lekka i wyjątkowo zwinna. Nagle zobaczyłam na jednym z drzew ptaka. Chciałam go przywołać do siebie. Wyciągnęłam ku niemu rękę, a on nagle wybuchł, niczym balonik, rozsypując dookoła pióra. Moje oczy zaszkliły się, a serce zaczęło tłuc się jak oszalałe. To przecież nie ja. Ja nie mogłam go…

Podskoczyłam nagle, usłyszałam kroki gdzieś za mną. Odwróciłam się i zobaczyłam Staśka z mojej klasy, ale wyglądał inaczej niż zwykle. Jego zwykle stężałe i poważne rysy twarzy były delikatniejsze i wygładzone. Patrzył w stronę Słońca, jakby go nie raziło, jakby dodawało mu energii. Jeszcze przez chwilę zdawał się być nieprzytomny i nagle odwrócił wzrok. Skierował spojrzenie swoich, niemal czarnych, oczu prosto na mnie, a ja zadrżałam. Chciałam coś powiedzieć, ale byłam w stanie tylko stać nieruchomo i trząść się z zimna, którego jeszcze przed chwilą nie czułam.

Zerwałam się z poduszki zlana potem. Ten sen był tak niewinny, a jednak miałam wrażenie, że coś jest nie tak. Przerażał mnie. Natychmiast wstałam, zerkając na zegarek. Była szósta, więc i tak zaraz miał zadzwonić budzik. Poszłam do kuchni, gdzie nalałam sobie do szklanki wody z sokiem i wypiłam duszkiem.

***

Stanisław

Kolejny raz odpłynąłem. Przez chwilę byłem na jakiejś plaży, gdzie wpatrywałem się w Słońce, a potem znów wędrowałem przez nieprzebytą ciemność. Po jakimś czasie krajobraz się zmienił. Byłem w zaciemnionym pokoju, prawdopodobnie w teraźniejszości. Zbliżyłem się do łóżka stojącego w rogu pokoju. Spała w nim jakaś dziewczyna, szatynka. Nagle ją poznałem. Emilia. Dziewczyna zerwała się w pewnym momencie i rozglądała się po pokoju z przerażeniem, zupełnie jakby wyczuła moją obecność. Dłużej nie zostałem, znów zniknąłem. Tym razem byłem w jakimś zupełnie innym miejscu na kuli ziemskiej. Musiała tam być zupełnie inna strefa czasowa, bo padał śnieg, a ludzie śpiewali coś, co brzmiało jak świąteczne kolędy. To była jakaś świątynia, byłem tam jednak tylko przez parę sekund i znów przebywałem w niebycie.

W końcu ocknąłem się i zerknąłem na zegarek. Siódma. Mam jeszcze dużo czasu. Wstałem z fotela i wtedy zobaczyłem, że  nad moją szafką nocną lewituje niewielka piramidka.

 – Fiks – wyszeptałem i podszedłem do niego niepewnie. Już wiedziałem, że coś się święci.

***

Amelia

„Nigdy nie byłam zakochana, ale zawsze wyobrażałam sobie miłość jako coś w rodzaju reklamy środków czyszczących. Widzimy szarą rzeczywistość, po czym ktoś bierze gąbkę namoczoną w miłości i wyciera plamy. I nagle wszystkie błędy, cała samotność, idą w niepamięć. Kolory lśnią jak klejnoty, dziesięć razy żywsze niż przedtem. Muzyka rozbrzmiewa głośniej i dźwięczniej. Miłość, oznajmia uroczyście głos spoza kadru, dodaje życia blasku.”

Nagle przerywam czytanie, kiedy do szatni w której siedzę wpada Emilka.

  Autobus się spóźnił? – pytam lekko, wkładając zakładkę do książki i chowając ją do plecaka.

  Tym razem to ja spóźniłam się na autobus, wybacz, Mel, byłam dzisiaj rano trochę roztargniona.

  Coś się stało? – Marszczę brwi, a moja przyjaciółka uśmiecha się słabo.

  Nic takiego, źle spalam i miałam bardzo zły sen, ale opowiem ci później, bo za minutę zaczyna się lekcja.

Szybko wyszłyśmy z szatni i wpadłyśmy jak burza do klasy. Na szczęście nauczyciela jeszcze nie było. Usiadłyśmy na naszych standardowych miejscach w przedostatniej ławce od strony ściany.

***

Michał

Siedząc w ławce z małomównym Stanisławem, nie pozostało mi nic innego jak bawić się ze znudzeniem długopisem. Nagle jednak do moich uszu dotarło imię mojego sąsiada, a dochodziło z ławki na prawo ode mnie. Dziewczyny rozmawiały bardzo cicho, jednak ja jako wampir mam wybitny słuch, więc słyszałem wyraźnie każde słowo.

  No i on patrzył się na Słońce jak zahipnotyzowany – relacjonowała Emilia. – Był taki spokojny, a rysy twarzy miał jakieś takie… łagodne. Ale potem on nagle jakby się obudził i spojrzał na mnie tym swoim przeszywającym spojrzeniem, tak jak wczoraj w szkole. I przez długą chwilę patrzyłam się na niego i nie mogłam oderwać wzroku! No i wtedy się obudziłam cała roztrzęsiona. Ten sen zdaje się być taki niewinny, a ja mam wrażenie, jakby było w nim coś… Sama nie wiem, jak to nazwać. Nie złego, ale coś… magicznego? Groźnego?

Niesamowite. Takie sny miewają zwykle tylko postacie nadprzyrodzone. Spojrzałem kątem oka na koleżankę. Czy jest kimś niezwykłym, czy to był tylko przypadek?

  Może oni wszyscy serio są jakimiś nadprzyrodzonymi istotami? – zapytała Amelia, ale nie mówiła tego na poważnie, raczej próbowała rozweselić przyjaciółkę.

  Stasiek to miał raczej wzrok godny Bazyliszka – zachichotała druga z dziewczyn, a ja jej zawtórowałem w swojej ławce.

  Plotka rozrasta się po drodze

  Słucham? – zapytał Stasiek, kulturalnie jak zwykle.

  Nasze koleżanki – kiwnąłem głową w kierunku Amelii i Emilki – podejrzewają cię o bycie Bazyliszkiem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz