Jak każdego roku jest niewyspany. Cholernie niewyspany.
Podpierając na łokciu głowę, przetarł senne oczy, jeszcze ziewając. To samo
każdego roku. Dosłownie każdego.
Niechże to cholerne
słońce już wstaje. No, już. Błagam. Nie wstydź się, chodź tu do nas, chodź!
– błagał
w myślach.
Westchnął głośno, siłując się z opadającymi wciąż
powiekami, a gdy już zobaczył pierwsze promienie słoneczne, które powoli i
nieśmiało zaczęły oświetlać powierzchnię Ziemi, krzyknął pobudzony:
– Już jest!
I to oznaczało tylko jedno. Witamy właśnie wigilijny
poranek!
Franek zerwał się z miejsca i wybiegł na korytarz, gdzie
zjawiła się reszta rodzinki. Wszyscy z podekscytowaniem zaczęli wkładać na
siebie kurtki i szaliki, a gdy byli gotowi razem rzucili się na choinkę rosnącą
przed ich domem. Zaczęli wesoło zrywać listki z drzewka. Nawet dziadek Witold,
który uważał, że jest już na to za stary wyciągnął z szopy drabinę, chcąc pomóc
wnukowi zdobyć najwięcej listków.
W tym roku nawet
Zośka mnie nie przegoni! Wygram pokój VIP choćbym miał spaść z tej nieszczęsnej
drabiny! – myślał rozgorączkowany Franek.
Gdy całe drzewko było już ogołocone, rodzina wróciła do
domu, a jury którym było najstarsze pokolenie czyli babcie i dziadkowie,
zaczęło zliczać listki.
– Uwaga! – Babcia Gienia zwróciła na
siebie uwagę wszystkich domowników. – W tym roku pokój VIP trafia do…
Cholera, wygram to!
Nie ma innej opcji! Zwyciężę! Albo nie… Szlag, ja to chyba jednak przegram.
Nie, nie! Muszę wygrać! Rany, co ja robię ze swoim życiem?! – najeżył się w
duchu, po czym lustrując postać siwowłosej staruszki, usłyszał z jej sędziwych
ust:
– Franek,
gratuluję! – Mimowolnie klasnął w swe dłonie, wykonując w myślach dziki taniec
szczęścia.
Po przyjęciu gratulacji od całej rodziny, nawet Zośki,
wszyscy udali się w stronę specjalnie naszykowanej wigilijnej podłogi, przy
której mieli spędzić najpiękniejszy poranek w całym roku.
Na płytkach jak zwykle było naszykowanych okrągłe 21
potraw, a dookoła nich porozkładano koce, aby wygodnie się siedziało. Teraz
nadszedł czas na najmniej lubianą przez Franka część uroczystości. Dzielenie
się zupą! Każdy z domowników kolejno podchodził do jednego z członków rodziny z
łyżką i miską pełną gorącej potrawy, a następnie brali po łyżce naparu od
towarzysza i mówili sobie jakieś jedno miłe słowo. Pies, masło, kogel-mogel… co
kto woli!
Dobra, jeszcze tylko
„kwas acetylosalicylowy” dla dziadka i mam z głowy miłe słówka na kolejny rok!
Kiedy
każdy przekazał sobie już dowolne miłe słówko, można było zacząć zajadać się
pysznościami, typu ziemniaki z makiem czy zupa marchwiowa, a i również przy
okazji wsłuchiwać się w słodkie tony rapu, przeplatanego z metalowymi
brzmieniami, które wprawiały każdego z domowników w jakże melancholijny nastrój.
Najedzony za dwóch Franek po godzinie wstał z miejsca i
przeprosił domowników, mówiąc, iż musi się przewietrzyć. Szybciutko ubrał się i
wyszedł z domu. Przechodząc przez podwórko spojrzał z dumą na ich idealnie
oskubane drzewko, ukradkiem przyjrzał się także choinkom sąsiadów, część z nich
miała w liściach całe górne partie, co wprawiło chłopaka w jeszcze lepszy
nastrój, byli najlepsi! Mimo to nastolatek, jak każdy miewał kryzys, kiedy
chciał się zbuntować tym przekazywanym od pokoleń tradycjom i zrobić coś
innego. Może dla odmiany, zamiast ciągle rozbierać drzewa, zacząć je ubierać?
Albo jeść przy stole, a nie na podłodze? Wiedział jednak, że próbując
wprowadzać nowe i w dodatku głupie porządki, złamał by serce starszym
pokoleniom, dla których te tradycje miały ogromną wartość.
Bijąc się z myślami, przechadzał się wzdłuż oblodzonej
uliczki. Chciał, by zapadł już zmrok. Pragnął oglądać teraz świecące gwiazdy na
niebie, a nie przechadzające się po widnokręgu Słońce, które zwiastuje długi,
dłuuugi dzień, mimo że on już był wykończony.
Nie zatrzymując się, wniósł głowę do góry, chcąc obejrzeć lekko
zachmurzone niebo. I to głównie okazało się być jego błędem. Słońce w pewnej
chwili oślepiło nastolatka, przez co stracił równowagę i a to raz w lewo, a to
raz w prawo, następnie w przód, później w tył – o, właśnie tak wyglądały jego
nieopanowane dzikie pląsy na środku chodnika.
To się nazywa
pierwszorzędny Dancehall. Jeszcze miniówki mi brakuje. Albo nie! Spódniczki z
trawy. Jak szaleć, to szaleć.
– Wow, widzę że nie
tylko ja poszłam dzisiaj na przymusową lekcję tańca? – Franek usłyszał nad sobą
jakiś miło brzmiący głos, spojrzał w tamtym kierunku i zobaczył drobną szatynkę
z kręconymi włosami do ramion i szerokim uśmiechem. W jej oczach czaił się
jakiś dziwny do opisania ciepły blask, tonąc w nich można było poczuć iście
świąteczną atmosferę.
– Niestety, życie
zmusza do poświęceń – jęknął filozoficznie chłopak i skorzystał z pomocnej ręki
nieznajomej. – Jako że mamy święta, to nie będę cię zapraszał na piwo, co
powiesz na świąteczną gorącą musztardę? Tu niedaleko, w jednej kawiarence,
sprzedają najlepszą! – zaproponował chłopak z szerokim na pół twarzy uśmiechem.
I taki oto, Kochani, morał z tej historii… Świat, nawet
święta, mogą stanąć na głowie, lecz miłość pozostanie niezmienna!
Kochani, z okazji świąt Bożego Narodzenia, chciałyśmy
życzyć wam uśmiechu na twarzy, szczęścia w każdym momencie waszego życia,
abyście spędzili dzisiejszy dzień w ciepłym, rodzinnym gronie, a przede
wszystkim miłości, którą można odczuć na każdym kroku w czasie tak magicznym,
jak ten.
WESOŁYCH ŚWIĄT!
Strasznie dużo tych cytatów.
OdpowiedzUsuńU mnie by pasowało jak każdego dnia jest niewyspana.
Dobra, wybacz za te cytaty, ale na telefonie tak to wygląda, więc... ;-:
Ten kwas dla dziadka to jako trutka? Tak mi się skojarzyło. Bo i dużo tych potraw.
Screatlieve.blogspot.com
Nie trutka, a miłe słowo. :D
UsuńDziękujemy za komentarz i pozdrawiamy!
Hahaha strasznie dziwaczne, ale przy tym wyjątkowo urocze :*
OdpowiedzUsuńZaczęłam czytać i tak się zastanawiałam: ,,co się dzieje", ale później stwierdziłam, że mi się podoba i kij z tym, że nie rozumiem XD
Buziaki, kochana!
Życzenia już ode mnie dostałaś, ale mogę ci jeszcze napisać:
Wesołych Świąt!!! <3 I kocham cię! :*
nowa-w-hogwarcie.blogspot.com
Hahahah taka reakcja była jak najbardziej pożądana! :*
UsuńSzczęśliwego nowego roku!!
Buziaki i uściski! <3
Śliczna parodia ci wyszła, naprawdę. Rozwaliło mnie to z zupą, bo wyobraziłam sobie moją rodzinkę w takiej sytuacji xd no cóż, takiego opowiadanka świątecznego jeszcze nie czytałam, super! Zapraszam na wioskaslow.blogspot.co na moje świąteczne opowiadanko :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
*nam Opowiadanie zostało stworzone przeze mnie i Bezimienną ;)
UsuńDziękujemy bardzo! :*
Na pewno zajrzę na bloga! :3
Pozdrawiam cieplutko! <3